Chyba więcej osób miało taki pomysł, bo pomimo dziarskiego mrozu bardzo ciężko było znaleźć jakiekolwiek miejsce do zaparkowania. W końcu się udało i ruszyliśmy, dzieciaczki zostały zapakowane do wózka i opatulone po sam czubek nosa wełnianymi szalami.
Pierwszym punktem programu była osławiona choinka, starszym przypadła do gustu średnio (wydawało mi się, że będzie większa i bardziej, hmmm... elegancka?), młodsi zachwyceni, wokoło mnóstwo dzieci, biegających i w wózeczkach, wielkie świecące "łał" chyba było przygotowane pod dziecięce gusta. Za to rozświetlony Nowy Świat, dekoracje na latarniach - cudo. Rzeczywiście robi wrażenie, czuje się atmosferę magicznej, śnieżnej zimy, czar zbliżających się świąt. Światełka są w ciepłym, żółtawym kolorze, ta monochromatyczność świetnie się sprawdza w połączeniu z dość wymyślnymi ornamentami rusztowań dla oświetlenia.
Na Starówce - bajkowe girlandy, zwieszające się nad głowami w wąskich uliczkach. Na Placu Trzech Krzyży - niesamowita fontanna. Przejeżdżając koło Smyka warto choćby rzucić okiem na wystawę - w tym roku jest tam "na bogato" - ruszające się renifery i inne cuda.
Nie przepadam za zimą, nie znoszę marznąć, z fascynacji śniegiem wyrosłam, ale przyznam, że patrzenie na to wszystko a bardziej nawet patrzenie, jaką przyjemność sprawiło to maluchom - zima jak dla mnie może czasem sobie być.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz