Matylda dzielnie zabawiała brata (w końcu kocha go "na 10"! i lubi się z nim bawić "najbardziej na świecie"). Stary t-shirt, który zabrałam na wszelki wypadek okazał się bardzo przydatny - kolorowa pelerynka w pieski nie wzbudziła zaufania Maksiula, przy próbie ubrania w nią sprzeciw był jednoznaczny. T-shircik ograniczył nieco wbijanie się obciętych włosów w ubranko. Loczek na pamiątkę został przez przezornego Tatę zawinięty w chusteczkę - zostanie wklejony do albumu, podobnie jak Matyldzi. Pozytywny wydźwięk całej operacji polega również na tym, że Matylda, zachęcona pozytywnym przebiegiem, sama zgłosiła się na podcięcie końcówek do pani. Zatem dwie pieczenie przy jednym ogniu, a wszystko - kompaktowo - po drodze do sklepu - super!

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz