poniedziałek, 25 października 2010

Odstawiamy - cd.

Myślałam, że procedura okaże się dużo bardziej dla wszystkich bolesna, a tu milutka niespodzianka - pierwsza noc owszem dziesięć pobudek (byłam twarda i tylko bujaniem na podusi ugłaskiwałam księciunia, księciunio na propozycję wody odpowiedział ciśnięciem kubkiem przez pół sypialni, więc dalsze namowy darowałam); druga już tylko trzy i mniejsze wrzaski, trzecia - jedna pobudka. Kilka nocy już przespaliśmy sobie spokojniusio w całości, dopiero około piątej obywatel młody się zameldował w naszej odzyskanej sypialni, powiedział "choś mama, choś", zaciągnął mnie do lodówki, skąd zażyczył sobie parówkę, popił wodą i wrócił do łóżka spać.
Po wszystkich opisach spodziewałam się gorszych akcji, a tu proszę, widocznie gagatek był już w stanie gotowości i też potrzebował pretekstu.

Kilka dni było mi prawdziwie smutno, że skończył się pewien etap i Maksio już nie jest malutkim słodkim bobaskiem. Ale smutek szybko ustąpił miejsca kolejnej radości - Maksio dopingowany przez całą naszą trójkę powtarza kolejne słowa - dziura, opata, kopara, zna już kilka imion (Amela najbardziej mnie rozczuliła, tak ma na imię jego koleżanka). Matyla zauważyła dzisiaj przytomnie - Mamo, jeszcze trochę i będziemy sobie mogli pogadać! To będzie coś.

Także Aniu - odwagi! :)

Z innej beczki - w wolnej chwili polecam fajną nutkę do posłuchania, Stromae: http://www.youtube.com/watch?v=pfPPc-wHcj4

1 komentarz:

  1. Dzięki Monika! :-) Brzmi to bardzo zachęcająco, tylko problem w tym, że mój gagatek należy raczej do niejadków i niekiedy wydaje mi się, że gdyby nie mleko, to chyba nic by nie jadł :-/. Mam nadzieję, że z czasem się to zmieni.

    OdpowiedzUsuń