środa, 27 października 2010

Wyprawa do kina

Jakiś czas temu w ramach socjalizacji mamino-córczano-koleżeńskiej wybrałyśmy się w babskim towarzystwie do kina, Matylda pierwszy raz. Na początek poszło z grubej rury - bo 3D. Okularki nie bardzo się spodobały i chyba połowę seansu spędziła bez nich, chyba nie widziała za wiele, ale wydawała się zadowolona tak czy siak. Następnym razem bardziej wnikliwie poczytam opinię o filmie, bo Żółwik Sammy jest mniej więcej w klimatach Shreka, w moim odczuciu dla czterolatki słaby. Sporo jest momentów z super dopracowanym efektem 3D, momentami dość przerażających (mewy, rekiny), raz sama podskoczyłam, dbalosć o szczególy imponująca. Myślę, że lepszym wyborem byłby chociażby Tinkerbell, ale wszystko przed nami, będziemy chodzić.
Strasznie dawno nie byłam w kinie, powaliła mnie trochę cena biletów, popcorn tez już nie smakuje tak jak kiedyś (chyba za dużo sama gotuję, niedzielny chińczyk też mnie rozczarował, bamboo box - nie polecam). Nie wiem za bardzo, jak to się stało, ale jakoś więcej takich okazji pojawiło się ostatnio, kiedy teoretycznie mam mniej czasu w związku ze spędzaniem ładnych paru godzin w biurze (śmieszna myśl, z osobami z pracy spędza się na prawdę dużo czasu...). Nie narzekam, korzystam, bo dobrze nam wszystkim taka odskocznia robi.
I właśnie napatoczyła się kolejna, ale o tym w kolejnej notce :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz