poniedziałek, 29 marca 2010

Dzieci a przestrzeń

Kiedy patrzę, jak moje maluchy biegają zacięcie naokoło kanapy, wzdłuż przedpokoju, nawrotka w małym pokoju i tak w kółko - zastanawiam się, skąd ten pęd (zasłyszany u innych rodziców), by w przedszkolu dzieci się wybiegały, żeby miały dużo przestrzeni - i w sali i na podwórku. Fakt, plac zabaw w Matyldzi przedszkolu jest niewielki, ale fajnie zagospodarowany i dzieci wyglądają na zadowolone i posiadające wszystko, co potrzeba do radosnej zabawy na świeżym powietrzu. Są rowerki i pojazdy, utwardzony placyk i kilka ścieżek, kilka huśtawek, duża piaskownica z zamkiem i wyciągarką pośrodku. W rogu stoi domek, jest też górka - w zimie Matyla śmigała z niej na jabłuszku, teraz dzieci zjeżdżają ze zjeżdżalni a wchodzić mogą albo schodkami albo tartanową ścieżką. W przedszkolu też jest sporo przestrzeni, wydaje mi się, że równie ważny jak jej ilość jest sposób zagospodarowania - a to wydaje mi się jest rozsądnie rozwiązane.
Potem zaczęłam myśleć, że może w pędzie rodziców do przestrzeni chodzi o to, że jak się wybiega w przedszkolu to nie biega już potem po domu (płonne nadzieje!) albo będzie miało więcej przestrzeni na rozwijanie skrzydeł - to akurat da się załatwić i skromniejszymi środkami. Wydaje mi się, że na mniejszej przestrzeni dzieci z jednej strony są łatwiejsze do opanowania - chociażby na podwórku mamy je "na oku" a z drugiej strony chyba czuja się bezpieczniej. Dla dzieci przestrzeń mierzy się inną miarą - by to sprawdzić najprościej przejść się na boisko swojej szkoły podstawowej i stan faktyczny porównać z obrazem zapisanym w pamięci.
Oczywiście nie bez znaczenia dla moich rozważań ma fakt, że jesteśmy szczęśliwymi posiadczami dużego, jak na nasze realia, mieszkania i możemy sobie swobodnie pomalutku pracować nad jak najlepszym zagospodarowaniem tej przestrzeni - może wtedy uda się bardziej uładzić to, co się na co dzień nabałagani.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz