środa, 20 stycznia 2010

Z samego rana...

Dzisiaj o siódmej - chrzest bojowy bucików. Minus siedem stopni ale po pięciu minutach nawet wolniutkiego biegu odczucie ciepła jest przyjemne i wszechogarniające. Dziwnie się biega pierwszy raz w butach z amortyzacją, ale w pegasusach nie jest ona jakoś szczególnie miękka, po prostu wygodna. Buty nigdzie nie obtarły, nic nie bolało, trasa zwyczajowa, zajęła mi trochę więcej czasu i chyba trochę bardziej zmęczyła niż zwykle, ale spodziewałam się większych sensacji tak na pierwszy raz. Wydawały mi się przy zakupie trochę wąskie w palcach, ale okazało się, że to kwestia odpowiedniego założenia i zasznurowania. W pierwszej chwili odczucie lekkiego mrożenia w palce, ale było to krótkie wrażenie, buty określiłabym jako ciepłe, a na pewno wiatroodporne. Wodoodporności na razie nie sprawdzałam, śnieg jest w większości odgarnięty. Przyczepność - bardzo dobra. Amortyzacja jest rozłożona na całej podeszwie, więc podobne odczucia ma się lądując na pięcie, jak i na śródstopiu.
Matylka wczoraj wzięła buty z pudła i powiedziała, że idzie pobiegać. Moja dziewczynka kochana! Może kiedyś, na razie to aktywność nie dla niej zupełnie, jak jeszcze Maksio podrośnie to zastanowimy się nad wyborem jakiejś fajnej, cotygodniowej aktywności dla nich - może joga dla dzieci byłaby odpowiednia, zobaczymy. Jedno co wiem, to na pewno żeby ich zaktywizować w jakiś sposób, ruszyć sprzed bajek, a później komputera - nie wystarczy powiedzieć - idź poćwicz. Trzeba niestety zakasać rękawy i samemu się trochę spocić. Raczej na szczęście, nie niestety. Bo z mojego na razie krótkiego doświadczenia z bardziej niż dotychczas zadyszkowym sportem (wcześniej jedynie basen i joga) wynika, że na prawdę warto. Poprawa samopoczucia jest zdecydowana, rośnie motywacja i pokłady cierpliwości pomału się odbudowują też. Także zysk dla wszystkich, koszty na razie niewielkie. I oby tak dalej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz