piątek, 22 stycznia 2010

Zimno

... jak licho się zrobiło, wczoraj z Matyldą wybrałyśmy się na spóźnione nieco zakupy spodni zimowych, ale okazało się, że zima puścić nie chce, śnieg jak leżał tak leży, a Matyla w tymże śniegu też leżeć chce i na nic tłumaczenia, co spacer - awantura albo moje nerwy o mokre i zimne wszystko od pasa w dół (bo przecież w ogóle najlepiej to zjeżdża się na brzuchu, tak fajnie się śnieg wbija pod kurtkę... brrr!). Wypatrzyłam jej w lokalnym sklepiku solidne ortalioniki, na górze polarek, fachowe szelki, dodatkowy ściągacz na dole. Kolor ochronny stalowy, czerwona podszewka, któa podobała się mojej dziewczynce najbardziej. Aż na tyle, że kazała spodnie zostawić na sobie po mierzeniu, a suwak i czerwone lamówki chciała mieć na wierzchu, czyli niby kurtka w spodnie. Udało mi się jakoś wyperswadować, wyszliśmy i był chrzest bojowy portasów w śniegu - egzamin zdały całkiem całkiem. Jedyne miejsce, gdzie było letko chłodno po powrocie do domu to łydki, bo jakimś cudem, pewnie kiedy czołgała się do przodu i tyłu jak partyzant, całkiem fachowo - ściągacz podciągnął się powyżej linii niezbyt wysokich butów. Dzisiaj byliśmy przy szokujących -11 stopniach na dworze (dzieci w przedszkolu wychodzą do -8) i muszę powiedzieć, że pomimo półgodzinnego wypadu obydwoje mieli wszystkie odnóża cieplutkie, nawet Maksio, któy siedział w wózku - jednak kozaczki emu grzeją całkiem nieźle, narzutka którą był przykryty pewnie pomogła no i pancerne rękawice. Najbardziej namarzłam ja, ale z tym się już pogodziłam, po kwadransie stania na spacerze z nimi bo tak to w praktyce wygląda choćbym nie wiem co i w jakiej kolejności na siebie założyła, jest mi po prostu zimno.
Chyba, że tak jak dzisiaj późnym popołudniem - biegnę. Wtedy wystarczą trampeczki do kostek (ale za to z goretexem, to chociaż nie nawiewa do środka), rajstopy, zwykłe welurowe spodnie, t-shirt, cienki wełniany sweterek i wiatrochronna kurteczka zupełnie wiosenna, czapa i skórzane rękawiczki - i jest mi na prawdę cieplutko, tylko oddycha się mniej przyjemnie, ale bez tragedii. Grunt to być w ruchu, wtedy jest ciepło przyjemnie i świat zaczyna się zaróżawiać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz