sobota, 27 lutego 2010

Maksio w przedszkolu

W styczniu Maksencjusz dostał zaproszenie na dzień otwarty w Maluchach, w przedszkolu do którego chodzi już Matylka. Kiedy ona zaczynała swoją przygodę z Maluchami (była dwa miesiące starsza od Maksia, miała dokładnie 20 miesięcy, a wydaje się jakby wczoraj - truizm kompletny...) miejsce Maluszków było w sali połączonej z mniejszą salą do której wędrowało się po schodkach - to tam Matylka na dobre nauczyła się chodzić po schodach... Nie mówiła zbyt dużo, ale rozkręciła się szybciuteńko w tej kwestii. Pedagogika Montessori bardzo mi się spodobała jak tylko zaczęłam zgłębiać temat po usłyszeniu kiedyś przypadkiem tego terminu. Moje dzieci jak na razie podzielają słuszność wyboru - Matylka pięknie się rozwija, nie tylko pod względem intelektualnym, emocjonalnym - ale także społecznym, którego nie miałaby prawdopodobnie szansy zaznać w takim wymiarze, gdyby nie chodziła do przedszkola. Ostatnio to nawet nie cieszy się zbytnio na mój widok i zawsze prosi o jeszcze chwilkę zabawy z koleżankami- zasilamy wtedy z Maksiem w szatni klub innych oczekujących rodziców, co często jest okazją do miłej pogawędki - więc nie ma tego złego. Maksiowi całkiem sprawnie poszło zaaklimatyzowanie się - ewidentnie mu się podoba, trochę jeszcze się za mamą ogląda, ale coraz mniej - sam podchodzi do pań i bierze udział w zajęciach. Dzieci mają strasznie ciekawe pomoce, ciągle się coś dzieje, sporo nowych rzeczy, ale jest i rutyna. Na pewno nie jest to rozwiązanie dla każdego dziecka i rodzica, ale jak "zaskoczy" - jest to długa i ciekawa podróż, dla całej rodziny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz