sobota, 27 lutego 2010

Urodzeni by biegać

Po inspirującej lekturze "Chi Running - Rewolucja w bieganiu" Dannyego Dreyera natrafiłam na trop całego kierunku w filozofii biegania - tzw. natural running. Rzecz opiera się na fakcie, że człowiek ewoluował biegając i do tegoż biegania jest świetnie przystosowany (z małym wyjątkiem - bez butów, bo buty biegowe pojawiły się dopiero w latach 70. i zamiast zmniejszyć liczbę kontuzji pojawiły się ostatnio głosy, że tę liczbę wręcz zwiększają, psując technikę biegania nadmierną ilością różnorakich "systemów"). Z doświadczenia wiem, że ten nurt nie jest dla każdego, trzeba w jakiś sposób po swojemu do tego dojrzec i do biegania boso dochodzić etapami. W przeciwnym razie można się uszkodzić i z zabawy nici. Wszystko z umiarem - łącznie z samym umiarem. Lata używania butów rozleniwiają stopy, wydelikacają podeszwy, siedzenie godzinami przy biurku nie sprzyja mięśniom pleców i brzucha - swoje trzeba odpracować, by w ogóle podejść do tematu.
Zupełnie boso pewnie na razie nie spróbuję, bo nie za bradzo mam gdzie - strachem napawają mnie czające się kamyki, szkła, kapsle i inne badziewia, już o psich kupach nie wspominając (chociaż stadion chyba będzie od nich wolny, zobaczymy wiosną co tam spod śnmiegu wylezie, na razie ololica jest upstrzona psimi kupami wszerz i wzdłuż, biegam slalomy). Ale FiveFingersy czekają na swoją kolej, strasznie jestem ciekawa, jak to będzie szło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz