poniedziałek, 6 lipca 2009

Sidney Polak dla dużych i małych

Kiedyś przeczytałam ciekawe zdanie, że warto siedząc z małymi dziećmi puszczać muzykę - nie tylko dla znanego faktu, że łagodzi obyczaje, ale także dlatego, że po prostu płacze lepiej się znosi w towarzystwie innych dźwięków. Teraz już mniej potrzebujemy tej drugiej funkcji, bo dzieciaki płaczą malutko i zwykle z jakiegoś odwracalnego powodu, natomiast dzielnie wypełniamy ciszę czterech ścian radiem (polecam gorąco BBC radio 2, zwłaszcza chcącym podszkolić angielski w ciekawszy sposób niż kucie z książek) i ulubionymi płytami.
Kiedy pierwszy raz usłyszałam kilka lat temu pierwszą solową płytę Sidneya Polaka - zaiskrzyło między nami od pierwszego utworu. Zaprzyjaźniliśmy się na stałe, z przerwami na chociażby Vavamuffin i z wielką nadzieją czekałam na kolejny album. Nie zawiodłam się, kolejny raz powiew świeżości, wybuchowy koktajl gatunków, stylów, dźwięków, instrumentów - no i do tego bezbłędne teksty, prosto i od serca, wiele strof porusza czułe struny w moim trzydziestoletnim sercu. Pierwsza płyta była oparta bardziej na wspomnieniach z tym, co minione (jak choćby w "Chomiczówce"), "Cyfrowy Styl Życia" to bardziej tu i teraz ("Czasem wkurzasz się / i chce ci się wyć / za dużo takich samych / skserowanych dni…" - skąd my to znamy - typowe narzekanie matki małych dzieci, prawda?). Od pierwszego dźwięku - tytułu płyty czytanego Macowym głosem - do ostatnich dźwięku z Pezetem (w innym wydaniu mniej strawnym jak dla mnie, ale tu pasuje jak ulał), poprzez mocniejsze, bardziej rockandrollowe kawałki, dub, blues, coś z Afryki i Egiptu - podoba mi się i skłania do przytupywania (ten bit!). Dzięki tej wielkiej różnorodności płyta się nie nudzi, z przyjemnością do niej wracam i wsłuchuję się w teksty, które podobają mi się co najmniej tak jak muza. Bez zadęcia, bez zbędnych przekleństw, osobiście i od serca i dodatkowo z głębszym przesłaniem. Niezależnie, jakiej muzyki na co dzień się słucha - ta płyta ma w sobie coś miłego dla każdego.
A dzieci? Bujają się w rytm muzyki, Max poklaskuje i się śmieje, Matyla podśpiewuje zasłyszane kawałki. Pierwsze elementy umuzykalnienia dzieci mamy za sobą, mam nadzieję, że uda się nam w końcu dotrzeć na koncert live. Przy okazji tej notki - najserdeczniejsze pozdrowienia i podziękowania dla Swietłany.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz