czwartek, 13 maja 2010

Rowerek

W zeszłą sobotę wybraliśmy się na poszukiwanie pierwszego prawdziwego rowerka dla naszej córy - miała obiecany, bo trójkołowiec już za kusy, hulajnoga to jednak co innego, a akurat przymierzyła się do rowerka koleżanki i bardzo jej się spodobało, więc postanowiliśmy ją uszczęśliwić.
Szukaliśmy pojazdu szesnasto calowego - bo Matylka przekroczyła już 100 cm wzrostu i tak wynikało z kalkulacji, że przy maksymalnie opuszczonym siodełku (i kółkach po bokach) będzie dobry w tym roku, a w przyszłym podniesiemy siodełko i może skusi się na jazdę bez asekuracji - i jak na razie wygląda na to, że będzie skłonna, idzie jej świetnie, praktycznie wsiadła na rower i pojechała.
Wracając do kwestii zakupów - objechaliśmy łącznie cztery sklepy (Al. Jerozolimskie, Dźwigowa, Powstańców Śląskich, Lazurowa) i w każdym był do wyboru jeden - słownie jeden rowerek. W ostatnim również, ale moją uwagę przykuł lekko obity egzemplarz w kolorze unisex - czarno-czerwonym. Okazało się, ze to rowerek oddany do sklepu w komis. Cena była bardzo przystępna - porównywalna z allegro, a można było się przymierzyć, dostaliśmy też dzwonek, koszyk i rok gwarancji. Matylda była bardzo zadowolona z zakupów, idąc spać powiedziała - jestem dumna z mojego roweru! - co nas ucieszyło niezmiernie. Rano budzi się i pierwszym pomysłem jest - mama zbieramy się, chcę na rower! To było dobrze wydane dwieście złotych!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz