wtorek, 29 września 2009

Opiekunki

Kolega opisał nam jakiś czas temu następujący obrazek – rodzice pokazują synkowi film przyrodniczy, występuje tam rodzina żyraf, samica, samiec i dwie mniejsze żyrafki. Chłopiec podsumowuje – „o, to taka rodzina jak nasza – mama, tata, ja i… opiekunka”.
Mam mieszane uczucia co do opiekunek. Z jednej strony – codziennie widuję na placu zabaw dzieci pod ich opieką i cieszę się, że ja nie musze zostawiać swoich maluchów przekochanych z opiekunką na całe dnie, a to głównie dlatego, ze widzę ich nastawienie, i to pomimo naprawdę relatywnie dużych pieniędzy, które dostają za swoją pracę – nie jest to bynajmniej 1000 złotych.
Z drugiej strony – ciężko wymagać od obcej osoby poświęcenia i zaangażowania a przede wszystkim uczuć w stosunku do podopiecznego.
Z trzeciej w końcu strony – na pewno sama kiedyś będę musiała skorzystać w tej czy innej formie z pomocy opiekunki – mam nadzieję, że uda mi się wtedy trafić na miłą i rozsądną osobę, która będzie lubiła dzieci a pracę z nimi uzna za coś trochę więcej niż tylko sposób na opłacenie rachunków. Spotkałam parę sensownych niań, głównie wśród młodszego pokolenia, jedna dziewczyna na przykład tłumaczyła dwóm dziewczynkom przyprowadzanym właśnie ze szkoły, czym jest społeczeństwo starzejące się. Młodsze osoby przynajmniej w teorii będą miały więcej sił na bieganie po drzewach za dzieckiem, większą ciekawość świata i większe chęci do zabawy. Jeśli kiedyś będę musiała wybrać osobę, której powierzę czasową opiekę nad Matylą i Maksiem – będę miała ciężki orzech do zgryzienia. Na razie pracuję w domu i problem nie istnieje, potem pomocne będzie przedszkole no i mamy też okazyjnie kochanych dziadków do wykorzystania w tym jakże cnym celu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz